RDOTang

Marka Niner zajmuje się...głupio zacząłem zważywszy na tematykę strony i jednoznaczną nazwę. Owa manufaktura po uzupełnieniu oferty rowerów MTB weszła w kolejny etap, czyli zabawy z karbonem. Zaczęło się zachowawczo od widelców, po których przyszedł czas na sztywną ramę i inne drobne komponenty. Nadszedł więc czas na kolejny krok, czyli wypuszczenie poprawionych fulli, oczywiście węglowych, czego dowodem jest już pierwszy model - Jet 9 RDO

Mateusz Nabiałczyk

Ostatnimi czasy pisano i mówiono o ochronie patentowej zawiechy Ninera, o tym jaka to ona cudowna, a zupełnie przy okazji, ba! przez przypadek, pojawiły się fotki tylnego trójkąta z napisem CVA wykonanego z włókna węglowego. Sygnał był jednoznaczny - za niedługo świat ujrzy plastikowego...Jeta albo RIPa.

Jak widać Chris Sugai postanowił rozpocząć od tego mniejszego, z czego bardzo się cieszę. Zmiany rzecz jasna nie ograniczyły się do zastosowanego materiału, ale w zasadzie można mówić o zupełnie nowej wersji bazującej na aluminiowym pierwowzorze.

 

Zawsze myślałem, że węgiel nie może się źle prezentować...myliłem się. Ta rama wygląda niczym karykatura ślicznego Aira 9C, szczególnie w pomarańczowym wydaniu. Pomarańczowa Reba na 100% będzie rozchwytywana na rynku wtórnym i to chyba ona ratuje sytuację, choć jak spojrzę na czarne malowanie, to nagle mi się toto podoba... albo wstałem lewą nogą, albo rzeczywiście kolor robi aż taką różnicę. Tak, czy siak, na tym się jeździ, a nie podziwia.

licore

Z praktycznego punktu widzenia zmian jest sporo, choć to, co najważniejsze przeszło co najwyżej drobną kosmetykę. Przede wszystkim z 80mm skoku zrobiło się 100, a przy okazji dedykowane amory to 100-120mm. Bardzo dobre posunięcie, bo dotychczas wiele osób miało wątpliwości, czy aby 8cm skoku jest warte targania dodatkowego kilkograma. Dzięki temu mamy coś bliskiego obecnemu RIPowi, czyli produkt trafiający w szerokie grono potencjalnych odbiorców. W świetle tego, że w dalszym ciągu jest to maszyna do ścigania nie rozumiem jednej rzeczy - dlaczego główka w eLce ma aż 13cm, co w połączeniu z 120mm amorem utrudnia uzyskanie sportowej sylwetki. Jest taperowanie, więc mozna było uszczknąć z 1,5cm.

detalldetal

Geometrycznie bez rewolucji. Górna rura nieco skrócona, kąt główki obniżony do 71,5/70,5* w zależności od wysokości widelca. Ogonek urósł do 455mm...chyba celem ukrycia zdolności uphillowych nowego modelu. Krótko mówiąc krok w stronę funu, a nie zawodniczej bezkompromisowości.

O zawieszeniu CVA pisać nie będę, nadmienię jedynie, że virtual będzie pracował z nowym Foxem, który zdaniem marketingowców oszukuje tarcie dzięki powłoce Kashima. Wrócę natomiast do wyglądu. Wzorem innych wydmuszek ukryto linki przerzutkowe, co pozwala cieszyć się niezaburzoną linią ramy...nie w tym przypadku. Co z tego ze część jest puszczona środkiem, skoro przewód z tarczówki poprowadzono w taki, niezrozumiały dla mnie sposób. Gorzej się chyba nie dało! Na szczęście są też przemyślane rozwiązania, jak choćby tytanowe inserty w miejscach częstego, acz nieporządanego kontaktu spadającego łańcucha z ramą.

Mimo kilku niezrozumiałych dla mnie rzeczy, chętnie dosiadłbym takiego stworka, dlatego też ciekawi mnie, jak będą wyglądać liczby określające jego masę i cenę, bo od tego baaardzo dużo będzie zależeć, gdyż konkurencja odrobiła zadanie domowe i Epicowi, czy Sparkowi byle co nie podskoczy.

Póki co widnieje informacja, że za niespełna 9 000 PLN możemy wejść w posiadanie kompletnego roweru z Rebą XX, grupą XT i kołami ZTR...jeśli tak, to ja poproszę od razu 3 sztuki.